Wkrótce kolejne czytanie sztuki w Caffe Elite w MCK Bełchatów. 29-go grudnia, w niedzielę, jak zawsze o godzinie 19-tej spotykamy się by wspólnie czytać tekst dramatu. Tym razem będzie to sztuka napisana w ubiegłym roku prze Petera Guilty, zatytułowana "Plac Wolności". Rzecz szczególna tym razem, bo tekst jest inspirowany odwiedzinami w bełchatowskim "parku żula". To miejsce urzec może każdego. Dziwne, że nie urzeka. Ale jeszcze dziwniejsze, że od lat tak trwa, zupełnie, jakby było to temu miastu na rękę. Syf, kiła i mogiła, jak mawiali kiedyś zbuntowani nastolatkowie. Dziś robią inne rzeczy - jakie? Przyjdź i posłuchaj tych historii. Są autentyczne, jak fakty z własnej autopsji. A wszystko zaczęło się od tego miejsca:
piątek, 13 grudnia 2013
niedziela, 8 grudnia 2013
a jednak
A jednak zwyciężyłem. Chemia kontra fizyka. 1:0. Novum kontra konservatum. 1:0. Podstęp kontra męstwo. 1:0.
W piwnicy znalazłem mumię myszy. Albo małego szczura, bo trudno mi rozpoznać. A zapoznać się nie da, bo wygląda tak:
29-go listopada ubiegłego roku opisałem w poście
rozterki związane z polowaniem na myszy, które srały mi w piwnicy i zżerały co popadnie. Po wyschnięciu na wiór sera na druciku pułapki, kilkukrotnym zresztą, poddałem się, nie licząc na to, że legendarne gryzonie uda się spacyfikować. Nie miałem zamiaru tworzyć kolejnej historii rodem z Disneya o gościu żyjącym po to, by dokonać zemsty na biednych istotkach. Choć smród i tysiące gówienek - nie powiem - nie budziły mojej sympatii. Poddałem się i czekałem na rozwój wypadków. Ponieważ, jak na razie, nie mieszkam w piwnicy, nie konfrontowałem się z myszami ani ich śladami zbyt często. Jakoś się nam żyło w tej nieświadomej symbiozie.
Aż do dziś. Poszedłem po podstawek do donicy, bo żona uparła się, żeby przesadzić kaktusa. Najpierw myślałem, że to jakiś śmieć, ogryzek. A potem, kiedy dostrzegłem maleńkie koraliki kręgosłupa, podkurczone kostki łapek, resztki żebereczek i puste oczodoły - zrozumiałem. Faktycznie - granulat z opcją mumifikacji. Pani w ogrodniczym nie kłamała. Dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy mówią prawdę. Szkoda tylko, że trzeba zabijać, żeby się o tym przekonać.
Czyli, myślę, jakbym tak zjadł całe opakowanie takiego granulatu i położył się w pustym mieszkaniu, to smród nie zaalarmuje sąsiadów. Pomijając kwestię niewymownego cierpienia, które mnie spotka, kiedy będę zdychał zatruty tą trutką, z pękającymi w środku naczyniami krwionośnymi, z zapadniętymi płucami i skręcającymi się kiszkami oraz rozpadającymi się na atomy organami wewnętrznymi - efekt końcowy powinien być dość ciekawy. O ile mój szkielet nie jest jakiś trachnięty. Po kilku miesiącach ktoś znalazłby moje kości, zgarnął do wora, potłukł młotkiem na pył i wysypał do kanału. Albo dodał do karmy dla psów albo świń. Coś im się ode mnie należy.
Zaoszczędziłbym kilka tysięcy na pochówek. Nikt nie musiałby czuć się zmuszony do sprzątania grobu. No i pogrzeb. Najgłupsze, co może się przytrafić. Jakby co, to nie chcę pogrzebu. Niech nikt nie waży się urządzać mi pogrzebu. O mojej śmierci należy poinformować dopiero, kiedy będę od tygodnia leżał, płynął albo użyźniał. Czerwonym drukiem na żółtej kartce w kształcie serca. Wokół brzegu ma być napisane: "Mam w dupie to, że nie żyję."
Pa.
dobrze nie jest
dobrze nie jest
widzę jak moi znajomi zaczynają zbierać
butelki i puszki
do wczoraj wystarczała im renta i
godność osobista
za dużo palą za długo żyją
świat poszedł do przodu
mamy więcej chorób biedy i wojen
obrodziło grzechem diabeł zaciera
łapy stawia na człowieka
dobrze nie jest
kury rosną w tydzień a świnie w miesiąc
kilkuletnie
dziewczynki dostają miesiączki a ojcowie
czynią z nich kobiety
nic już nie dziwi
chyba że jebniesz dresiarzowi
za plucie w twarz
osobiście nie radzę
nie jest dobrze
i nie liczyłbym na komety ani meteory
tym bardziej planetoidy o pomarszczonych
gębach
nic z tych rzeczy
słońce buzuje biegun wywraca
spod lodu wystają owłosione nogi
skąd ta nadzieja że było warto
być człowiekiem
mnie jest wstyd
czwartek, 28 listopada 2013
"po mrożku" w bursie
Zapraszamy was wszystkich serdecznie do bursy szkolnej przy ul. Czaplinieckiej 66 na spektakl "Po Mrożku". To projekt łączony, trochę truposzczaków, Angelika z BAT-u i wolny strzelec, pomysłodawca, Paweł Jaguś. Wstęp wolny, więc przyjdźcie, bo co tu robić w środowy wieczór, jak nie spotkać się z dobrym tekstem i odrobiną sensacji.
poniedziałek, 11 listopada 2013
Panno Krysiu! Kocham paniom. Fszysko!
Kochani, zapraszamy wszystkich, którzy czytając wiersze czują przyjemność. 15-go listopada w bibliotece bełchatowskiej spotkamy się w gronie działającej bardzo prężnie i konsekwentnie grupy Ars Poetica, pod skrzydłami naszej słodkiej Ani Fal. Tym razem będziemy kontemplować (fiu! fiu!) teksty Wojciecha Młynarskiego. "Panno Krysiu, kocham panią! Wszysko!" rozlegnie się również. A Kasia Chmiel w duecie słodko-kwaśnym pod roboczą nazwą "Wariat i zakonnica" (ze mną w tle) zaśpiewa kilka jego ballad. Sami ocenicie, kto w tym duecie jest kim.
Przyjdźcie i podzielcie się sobą, zanim nabierzecie wody w usta. Wstęp oczywiście wolny.
niedziela, 10 listopada 2013
Haiyun - 10000
Leyte piąta kategoria Haiyun
na
niebie wyrosła tęcza na zn ak że n
i g więcej i wte dy ktoś wsadził pa
dy
lec i zamieszał deski do my psyro
wery bło
to ry
plaa ręce i liście telewizo/
stik nogi des ki głowy
ludzie pływają kiedy nie żyją
lepiej spokojniej bez paniki może morze
ma taki wpływ na wpław
ludzie zachowują się lepiej kiedy nie żyją
w czarnych foliowych workach
nie krzyczą nie psują nie marnują
nie umierają i widać to nawet z kosmosu
to nie Bóg
gdyby to był anioł Jehowy po nocy
podczas której żaden szmer nie zakłócił snów
na ulicach leżałoby sto osiemdziesiąt pięć tysięcy
ciał
a nie dziesięć tysięcy
pod siedmiokolorowym sklepieniem
10.xi.2013
na
niebie wyrosła tęcza na zn ak że n
i g więcej i wte dy ktoś wsadził pa
dy
lec i zamieszał deski do my psyro
wery bło
to ry
plaa ręce i liście telewizo/
stik nogi des ki głowy
ludzie pływają kiedy nie żyją
lepiej spokojniej bez paniki może morze
ma taki wpływ na wpław
ludzie zachowują się lepiej kiedy nie żyją
w czarnych foliowych workach
nie krzyczą nie psują nie marnują
nie umierają i widać to nawet z kosmosu
to nie Bóg
gdyby to był anioł Jehowy po nocy
podczas której żaden szmer nie zakłócił snów
na ulicach leżałoby sto osiemdziesiąt pięć tysięcy
ciał
a nie dziesięć tysięcy
pod siedmiokolorowym sklepieniem
10.xi.2013
sobota, 9 listopada 2013
Haiyun
zmiany
1200
ofiar może ponad wiatr wiał
jak nigdy dotąd 365 km/h nau
kowcy mówią, że coś się zmie
nia teraz Haiyun pędzi do Wietna
mu jakby mu było mało i do Lao
su wysłannik losu kara boska mówi
mężczyzna w parku otwierając wino ogień gdyby spadł
z nieba nie byłby gorszy dasz?
złotówkę dam bo skoro coś
się zmienia to i ja się zmieniam
przestaję jeść chińskie zupki
i nie wierzyć wierzyć też prze
staję co mi po wierze przy
takim wietrze a zresztą gdzie ja
gdzie Laos i Wietnam i Haiyun?
może nawet należałoby mi się
może nawet bym chciał żeby mnie
porwało i uniosło i cisnęło na dno
ale tu tu co najwyżej mogę czekać
na deszcz i spadającą gałąź złama
ną pod ciężarem wisielca
9.xi.2013
wtorek, 15 października 2013
Manu
A jednak. Stawiamy Gabinet luster w Teatrze Małym w Manufakturze Łódź.! Postaramy się, by było super. I będzie. Zapraszamy wszystkich bardzo serdecznie. Tych, co już widzieli też, bo spektakl żyje, za każdym razem jest inny, a Grochowiaka, Dziedzica i Kulpę zrozumieć można dopiero za trzecim razem, i to po śmierci. Własnej. Więc trzeba się starać.
Zalukajcie tutaj, jak to ŁADNIE WYGLĄDA:
http://www.teatr-maly.pl/spektakle/gabinet-luster.html
Niniejszym dziękujemy wszystkim którzy przyszli do Gościńca. Super nam się dla was grało! Nie spodziewaliśmy się takiego przyjęcia. Bardzo, bardzo dziękujemy! I tobie Kasiu - ja osobiście, bo twoja praca nad Cwietajewą i Achmatową dała mi wiele inspiracji i zachęt do pisania, a klimat ich poezji odbija się w moich nowych wierszach. Twoja praca i występ były jak ty - po prostu piękne.
Za bibliotekę, też w sobotę. Panie zgotowały nam brawa na stojąco. Po raz pierwszy w naszej historii. Jesteście cudowne, drogie panie.
Ale najpierw - Chorzów. 30-go października 2013 roku, godz.19:30. Kat skawałkuje kawały chałwy, a jury znowu powie, że przecież ono czyta poezję, więc jak mogę twierdzić, że poezję czytają tylko idioci. I to będzie początek jakże pięknego upadku.
Zalukajcie tutaj, jak to ŁADNIE WYGLĄDA:
http://www.teatr-maly.pl/spektakle/gabinet-luster.html
Niniejszym dziękujemy wszystkim którzy przyszli do Gościńca. Super nam się dla was grało! Nie spodziewaliśmy się takiego przyjęcia. Bardzo, bardzo dziękujemy! I tobie Kasiu - ja osobiście, bo twoja praca nad Cwietajewą i Achmatową dała mi wiele inspiracji i zachęt do pisania, a klimat ich poezji odbija się w moich nowych wierszach. Twoja praca i występ były jak ty - po prostu piękne.
Za bibliotekę, też w sobotę. Panie zgotowały nam brawa na stojąco. Po raz pierwszy w naszej historii. Jesteście cudowne, drogie panie.
Ale najpierw - Chorzów. 30-go października 2013 roku, godz.19:30. Kat skawałkuje kawały chałwy, a jury znowu powie, że przecież ono czyta poezję, więc jak mogę twierdzić, że poezję czytają tylko idioci. I to będzie początek jakże pięknego upadku.
piątek, 4 października 2013
Po Mrożku
Zapraszamy wszystkich do MCK na spektakl "Po Mrożku" w reżyserii Pawła Jagusia. Wystąpi sporo członków (jakkolwiek to brzmi) Trupy Propaganda oraz Angelika i Paweł. Gramy o 20:30, za darmo.
Będzie trochę mordobicia, kryminału i bajki dla niegrzecznych dzieci. Dowiecie się też, skąd się wzięła patologia.
A potem wszystko zgodnie z poniższą zapowiedzią:
https://www.youtube.com/watch?v=CiCGyLuA_os
Premierę Antka Kochanka przełożymy o tydzień - wcześniej. Termin podamy.
Będzie trochę mordobicia, kryminału i bajki dla niegrzecznych dzieci. Dowiecie się też, skąd się wzięła patologia.
A potem wszystko zgodnie z poniższą zapowiedzią:
https://www.youtube.com/watch?v=CiCGyLuA_os
Premierę Antka Kochanka przełożymy o tydzień - wcześniej. Termin podamy.
wtorek, 24 września 2013
lubta Łóptę
Hejka. No i zagramy w Łodzi na ŁóPcie. czyli na Łódzkim Przeglądzie Teatrów Amatorskich w Łódzkim Domu Kultury. Postawimy "Gabinet Luster" w dużej sali. I będzie fajnie. A to wszystko 12-go października, w sobotę, o godz. 14:45. Zapraszamy serdecznie wszystkich, którzy zechcą przyjść.
A tymczasem pracujemy nad utworami Andrzeja Bursy. Dobrze idzie. Jest już zrobionych pięć numerów:
1. Pożegnanie z psem
2. Bar w mieście Bonn
3. Sobie samemu umarłemu
4. Kocie sprawy
5. Piosenka chorego na raka podlewającego pelargonie
Chcielibyśmy skończyć i dać występ w grudniu, ale nie wiemy, czy się wyrobimy. Tym bardziej, że z Trupą Propaganda zaplanowaliśmy już premierę "Antka Kochanka" Majewskiego/Pilgrima na
28 grudnia!!!
sobota, 21 września 2013
gościmy się!
Żyć i tworzyć w Bełchatowie i nie zagrać w Gościńcu? Toż byłby upadek, fopa i afront. To jak zobaczyć Nepal i nie umrzeć. Czy Neapol, jakoś tak. Dlatego bardzo się cieszymy, że możemy zaprosić do Gościńca, muzycznego klubu w Bełchatowie, który pokazuje od kilku ładnych lat, że można, jeśli się chce. A nam się chce. I takiej firmie Frame Factory, która robi z metalu różne cuda, też. Wspiera nas, co jest bardzo miłe. Dziękujemy, Irek.
Zaproście cały świat, bo niewiele mu czasu ostało, psiejjusze.
Zaproście cały świat, bo niewiele mu czasu ostało, psiejjusze.
sobota, 31 sierpnia 2013
niedziela, 25 sierpnia 2013
Chorzów
Udało się! "Gabinet luster" stanie w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. 30-go października jedziemy tam wziąć udział w projekcie Entree 4:
poszło
"Kocham Bełchatów" za nami. Jakoś poszło. Zawsze mam(y) mieszane uczucia, gdy gramy podczas takich - dość luźnych, kiełbasiano-piwnych imprez - w końcu nasze piosenki wymagają słuchania, i to ze zrozumieniem, uważnego, do tego wiersze, które pozwalam sobie prezentować ze sceny - to nie łatwe. Ale dumni jesteśmy, że robimy swoje i znajdują się ludzie, którzy doceniają nasze starania. Dziękujemy, że nas słuchacie.
A po 17-tej czytaliśmy Tuwima na deptaku. SUPER! I dzieci, i dorośli pokazali, że nie wszystko stracone, że nasze, ludzkie serca mogą jeszcze bić żywiej, czuć wrażliwiej, kochać i pobudzać do myślenia. A to wszystko w imię empatii - tego wszystkim życzymy.
Foto: Tomek Przybylski, który nas całuje, wiecie w co...
I znowu wyszło na to, że w tym mieście najbardziej żywymi istotami są truposzczaki.
I znowu wyszło na to, że w tym mieście najbardziej żywymi istotami są truposzczaki.
sobota, 17 sierpnia 2013
jeszcze ładniej!
Bardzo ładnie zmontowany spot imprezy. Wreszcie porządna oprawa wydarzenia. No i od razu widać, kto kocha Bełchatów naprawdę, a kto tylko udaje.
Przyjdźcie koniecznie.
moje miasto 1
na świeżo pobielonej ścianie
sklepu mięsnego ktoś napisał
czerwoną farbą: „mordercy zwierząt”
kolejka ustawia się
od rana
1995
Przyjdźcie koniecznie.
moje miasto 1
na świeżo pobielonej ścianie
sklepu mięsnego ktoś napisał
czerwoną farbą: „mordercy zwierząt”
kolejka ustawia się
od rana
1995
sobota, 10 sierpnia 2013
ładnie!
Przyjdźcie koniecznie. Poezja skakana w naszym wydaniu, ale będzie też Marta Ławska, Thrudy, jakaś Ewelina Lisowska i inni.
24 sierpnia Galeria Olimpia
piątek, 9 sierpnia 2013
Znowu gramy i czytamy
TUWIM na placu Narutowicza. Będziemy wspólnie czytać wiersze Juliana Tuwima - również te mocniejsze - 24-go sierpnia, od 17:00 do oporu. Może razem z tłumem wyrapujemy "LOKOMOTYWĘ". Będzie Ars Poetica i Trupa Propaganda. Zapraszamy wszystkich. Dla czytających - nagrody.
Trochę wcześniej, tego samego dnia, około godziny 16:00, "meakulpa" zagra przed Galerią Olimpia, w ramach imprezy "Kocham Bełchatów".
Następnego dnia, o godz. 19:00 zapraszamy do Caffe Elite w MCK Bełchatów. Kolejne spotkanie ze sztuką. Tym razem będziemy czytać tekst sztuki Przemysława Wojcieszka "PIOSENKI O WIERZE I POŚWIĘCENIU":
>>Sztuka Wojcieszka eksploruje tematy, które rzadko pojawiają się w publicznym dyskursie. W wywiadzie dla "Dialogu" Przemysław Wojcieszek podkreśla, że przede wszystkim interesował go splot religii i seksualności.Choć akcja sztuki wyraźnie zakorzeniona jest w polskim kontekście i pokazuje kontrast między wiarą zinstytucjonalizowaną oraz tą, której bohaterowie poszukują na własną rękę dotyka spraw uniwersalnych. "Czy ponoszę konsekwencje wszystkich moich działań? Czy zło, które wyrządzam, wróci do mnie? Czy mogę się spodziewać satysfakcji z tego, że jestem dobry dla ludzi, których nie cierpię? Jak ich pokochać? Czy dobrze przeżyję swoje życie, rezygnując z miłości?"- pyta Wojcieszek. I nie daje na te fundamentalne pytania wyraźnej odpowiedzi, dzięki czemu jego dramat otwiera wiele przestrzeni do interpretacji.<< (fr. art. http://www.teatr.tarnow.pl/news/view/88)
FOTO: studioklatka, Bełchatów E.T - kumpel Roberta Gadeckiego, perkusisty |
8-go września o godz. 13:00 gramy w Łodzi, podczas imprezy ukazanej w poniższych linkach:
Z racji pory występu nasz program nazwiemy "Pora na kotleta". Będzie, jak zwykle, poezja skakana. W Atlas Arenie. Naszym supportem - można chyba tak powiedzieć - Rihanna i Eric Clapton, bo my wystąpimy przecież po nich. Jakby nie było. Miło.
poniedziałek, 5 sierpnia 2013
moje miasto Bełchatów
List poniższy wysłałem do redakcji portalu naszmeiasto.pl, a także na bełchatów.pl:
"Bełchatów to moje miasto. Od dawna. Od urodzenia. Nie
przepadam za nim, ale nie chciałbym żyć nigdzie indziej. Chyba je kocham.
Właśnie wróciłem z nocnego spaceru z psem. 21:30. Wrażenia
niezwykłe. W żadnym innym mieście w Polsce nie widziałem takiej wolności,
takiej swobody i otwartości. To miasto naprawdę potrafi wychowywać. Spełnia
fantazje i zachcianki.
Na przykład prawo. Jeśli dręczy cię poczucie, że żyjesz w
państwie, gdzie prawo zbyt ogranicza swobody obywatelskie, przyjeżdżaj do
Bełchatowa. Tutaj można łamać prawo bez konsekwencji. Tutaj nie liczą się
ustawy, tu żadnej władzy nie ma władza, tu liczy sie jedynie Twoje zadowolenie,
Twoja zabawa, Twoje szczęście. No, bo pomyśl. Gdzie indziej siadłbyś na ławce,
na ulicy i sięgnął po piwo albo wódkę? Może zdążyłbyś wypić, może nawet byś się
urżnął, ale w jakiej atmosferze? Strachu, pośpiechu, w poczuciu winy,
wstrząsany wyrzutami sumienia. Też mi frajda. A w Bełchatowie? Idziesz na
deptak, czyli plac Narutowicza, pod same okna Urzędu Miasta. Wiadomo, dobre
towarzystwo to gwarancja udanej zabawy. Siadasz na ławce, albo na betonowych
klocach, albo pod drzewem, na drewnianych skrzyniach. W blasku perlącej się
fontanny, może pod nastrojową latarnią, albo zupełnie w cieniu. Do wyboru, do
koloru, jak to mówią.
Jeśli masz parcie na szkło albo trochę gwiazdorzysz, to masz
do dyspozycji kilka kamer w których obserwuje cię władza. Żeby ci się nic nie
stało, oczywiście. Chyba, że to atrapy. No, więc siadasz, wyciągasz kupioną w
jednym z pobliskich sklepów z alkoholem piwo, dolewasz wódki i trach! Ale
zaraz, zaraz, gdzie kultura? A szkło? No, to wyjmujesz plastikowy kubeczek,
rozstawiasz przed sobą, dla wszystkich i możesz zaczynać. A jak się zacznie
parcie, tym razem nie na szkło, idziesz pod drzewko, pod krzak, pod ścianę i
gotowe. Co za ulga! Znamy to, kiedy pęcherz wychodzi oczami i otwierasz spust?
Uff! To lepsze niż film czy koncert w pobliskim MCK. A za cenę biletu można
kupić kilka piw, no to kto by się wysilał. Na pewno nie ten, który by się
wysikał.
A może jesteś małolatem, któremu mama zabrania posmakować
C2H5OH? W te pędy do Bełchatowa. Tutaj połowa kilkusetosobowego tłumu to
nastolatki, dorośli do bólu. Tu bez problemu kupisz piwo, a starsi koledzy ci
pomogą. Tylko pamiętaj, żebyś miał podbitą legitymację. Tak, dla formalności.
A może chcesz poćwiczyć rzut flaszką do celu, albo obok
celu? Może chcesz wziąć udział w zawodach celowania butelką w Ziemię? To też
tutaj! Bełchatów, plac Narutowicza. Tylko dobre reakcje, pamiętaj. Rano
przyjdzie pani, albo dwie, może to będzie twoja mama, i posprząta. Byle
wcześnie, żeby się patron miasta nie zdążył połapać. Co by to było?
Jest też coś dla obrońców zwierząt. Niektórzy, kiedy już
puszczą im hamulce, kiedy postanawiają zaprotestować otwarcie przeciw
ograniczaniu praw istot żywych, uwalniają pawie. To naprawdę cudowne miejsce,
ten nasz Bełchatów. Nie wierzycie? Zapraszam w takim razie na spacer, wieczorem,
wcale nie późnym, w ciepły, wcale nie bardzo, weekend. Zobaczycie prawdziwe
cuda.
Plac Wolności. |
A szczególnie zapraszam Pana Prezydenta. Bez urazy. Dobrze
życzę Panu i miastu myślę tylko, że po prostu nie chadza Pan wieczorem pieszo
przez deptak. Nie zdaje Pan sobie sprawy ze skali problemu. Jeśli ma Pan dość
odwagi cywilnej i odpowiedzialności za to miasto, a wierzę, że ma Pan,
serdecznie zapraszam. Proszę dać znać, kiedy możemy się wspólnie wybrać. Pokażę
Panu ciekawe rzeczy. Proszę pamiętać - weekend, nie deszczowy, około 20.00,
około godziny czasu, bez garnituru, incognito. Czekam na propozycję pod
telefonem 692899098 lub adresem mail: slimanek@op.pl Nazywam się Piotr Kulpa.
Może Pan wziąć też
psa, tylko niech Pan pamięta o posiadaniu woreczków na kupy, bo wie Pan, ta
Straż Miejska...
Jest taka baśń, chyba ruska, o królu, który przebierał się
za chłopa i ruszał na obchód królestwa, by dowiedzieć się, jak naprawdę żyje
się jego mieszkańcom. Pewien stary wiekiem bełchatowianin opowiadał mi, że był
kiedyś taki prezydent tego miasta, który rano na piechotę szedł do pracy, żeby
widzieć, co się dzieje na ulicach. Niekiedy się spóźniał na fotel. Nazywał się
Wieczorkiewicz. Nie był głupi, widać, skoro jego imieniem nazwano jedną z ulic
miasta.
Czuję, że będzie wesoło. Szanowna Pani redaktor. Błagam
niech Pani mi pomoże. Może też da się Pani namówić na ten spacer.
Piotr Kulpa"
poniedziałek, 22 lipca 2013
"da się!"
No i da się! Da się na ulicy i w galeriach handlowych grać i czytać poezję. Bo tak naprawdę nie liczy się, skąd przychodzisz, ale dokąd zmierzasz. Czy znajdziesz w sobie dość woli i odwagi, by uznać, że to, co myślisz, to co robisz i czujesz, jak to wyrażasz, jest ważne, może być piękne i warto tym dzielić się z innymi? To, czy coś jest wartościowe, zależy od Ciebie, a nie od tego, czy napisano o tym w Wikipedi, na Onecie, ile ma wejść na Youtube albo fb. Jeśli Ty się zatrzymasz, będę śpiewał i pisał tylko dla Ciebie. Jeśli nie, to żałuj. Będziemy wtedy grać i śpiewać, bo żyjemy po to, dzięki temu, tak właśnie. To nasza misja. Oczywiście, są ważniejsze sprawy w życiu. Samo życie, chociażby.
Poniżej pewien tekst zaczerpnięty z fb, kopiuję jego treść, bo nie jestem fb-kowiczem i znam tylko taki sposób. Poza tym to ma znamiona rozmowy i prawdziwego kontaktu z wami.
"SKRZYPEK
NA STACJI METRA
tłum. AspenTrees78
tłum. AspenTrees78
W
waszyngtońskim metrze usiadł pewien człowiek i zaczął grać na
skrzypcach. Był mroźny styczniowy poranek. W ciągu około 45 minut
zagrał 6 utworów Bacha. Szacuje się, że w tym czasie, 1.100 ludzi
przeszło przez stację metra udając się do pracy.
Po
upływie trzech minut pewien pan w średnim wieku zauważył, że gra
jakiś muzyk. Zwolnił kroku i zatrzymał się na parę sekund, po
czym pośpiesznie ruszył dalej, aby nie zakłócić swego
harmonogramu dnia.
Minutę
później skrzypek otrzymał pierwszego dolara: jakaś kobieta
rzuciła mu go do futerału i poszła sobie dalej, nie zatrzymując
się.
Kilka
minut później jakiś człowiek oparł się o ścianę, aby
posłuchać gry, ale zaraz potem spojrzał na zegarek i odszedł.
Najwyraźniej był już spóźniony do pracy.
Osobą,
która poświęciła skrzypkowi najwięcej uwagi, był 3-letni
chłopczyk. Jego matka kazała mu się pośpieszyć, ale chłopczyk
zatrzymał się, aby jeszcze spojrzeć na skrzypka. W końcu
popchnęła go mocno; chłopiec ruszył z miejsca, ale cały czas
odwracał głowę. Takie samo zachowanie powtarzało się u
kilkunastu innych dzieci.
Wszyscy rodzice, bez wyjątku, kazały im iść dalej.
Wszyscy rodzice, bez wyjątku, kazały im iść dalej.
Podczas
45 minut gry, tylko 6 osób zatrzymało się na chwilę. Około 20
dało mu pieniądze, potem jednak odeszło, nie zwalniając kroku.
Zebrał 32 dolary.
Kiedy przestał grać i zapadła cisza, nikt tego nie zauważył. Nie było oklasków, ani żadnych słów uznania.
Kiedy przestał grać i zapadła cisza, nikt tego nie zauważył. Nie było oklasków, ani żadnych słów uznania.
Nikt
nie wiedział, że owym skrzypkiem był Joshua Bell, jeden z
najbardziej utalentowanych muzyków świata. Zagrał właśnie kilka
najtrudniejszych utworów, jakie kiedykolwiek zostały skomponowane,
na skrzypcach wartych 3,5 milionów dolarów.
Dwa
dni wcześniej, wszystkie bilety na koncert Joshuy Bell'a w Bostonie
zostały wyprzedane. Średnia cena biletu wynosiła 100 dolarów.
To
jest prawdziwa historia. Joshua Bell, grający incognito na stacji
metra, brał udział w eksperymencie społecznym zorganizowanym przez
Washington Post. Eksperyment dotyczył percepcji, gustu i ludzkich
priorytetów. Zagadnienia brzmiały: Czy w pospolitym otoczeniu i o
niesprzyjającej godzinie potrafimy ujrzeć piękno? A może
przestajemy je doceniać? Czy potrafimy dostrzec talent w
nieoczekiwanym miejscu?
Jeden
z możliwych wniosków płynących z tego eksperymentu może
brzmieć:
JEŚLI NIE MAMY CZASU, ABY ZATRZYMAĆ SIĘ I POSŁUCHAĆ JEDNEGO Z NAJLEPSZYCH MUZYKÓW ŚWIATA, GRAJĄCEGO NAJLEPSZĄ MUZYKĘ, JAKĄ KIEDYKOLWIEK SKOMPONOWANO, TO ILE INNYCH RZECZY NAM UMYKA?"
JEŚLI NIE MAMY CZASU, ABY ZATRZYMAĆ SIĘ I POSŁUCHAĆ JEDNEGO Z NAJLEPSZYCH MUZYKÓW ŚWIATA, GRAJĄCEGO NAJLEPSZĄ MUZYKĘ, JAKĄ KIEDYKOLWIEK SKOMPONOWANO, TO ILE INNYCH RZECZY NAM UMYKA?"
A w sobotę graliśmy na Rynku Trybunalskim, a może "w" Rynku, bo takie zapisy widziałem. Było super. To wyzwanie, które chłopaki podejmują razem ze mną. Dziękuję wam za to. Nie jest łatwo grać i mówić takie rzeczy, kiedy ludzie zajadają pizzę, popijają truny i opowiadają kawały. Macie jaja, powiem wam, chłopaki. Mamy jaja.
http://www.youtube.com/watch?v=AtJJqYeUepE&feature=c4-overview&list=UUOPhtsgbUi_CNnNOuBGnyqw
http://www.youtube.com/watch?v=AtJJqYeUepE&feature=c4-overview&list=UUOPhtsgbUi_CNnNOuBGnyqw
poniedziałek, 15 lipca 2013
"zapraszamy"
A więc mamy logo. Wygląda tak:
A w piątek zapraszamy wszystkich do Galerii Olimpia w Bełchatowie. Na 18:30. Zobaczymy, jak poezja w naszym wydaniu i oprawie muzycznej "meakulpy" sprzeda się na ulicy, bo tak chyba można określić - w pozytywnym tego słowa znaczeniu - warunki w galerii. Ludzie chodzą w tę i w tę. Zakupy. Rozmowy. Ciacho. Kawa. Dzieciaki, siku, kupa, ten ma dosyć, temu brakuje w portfelu, lekki chaos i panika w oczach. A tu myk, ktoś gra i śpiewa. Prawdziwy street. Tyle, że pod dachem, w komfortowych warunkach, można grać nawet zimą. Może to dobry pomysł? Zobaczymy. Zapraszamy.
A w sobotę, o 20:00 gramy na rynku w Piotrkowie Trybunalskim. To znaczy, nie tam, gdzie sprzedają auta i rowery z Holandii. Bez przesady. W centrum Piotrkowa, wśród pięknych kamienic. Wreszcie. Tam się rodziłem (piotr), tam spędziłem wiele cudownych i okropnych chwil. Bardzo chiałem zagrać w Piotrkowie. Marzy mi się jeszcze postawienie tam "Gabinetu", ale wszsytko w swoim czasie. Zatem - do zobaczenia.
poniedziałek, 24 czerwca 2013
W Kutnie okrutnie
Cóż, Warszawa da się lubić, ale na rzeczy się nie zna. Nie dali nam nawet Grand Prix, nie mówiąc o zapiekance na obiad. My się jeszcze odegramy. Za rok, może dwa. Ale przegląd był na poziomie. Śpiwajom, ludziska, oj, śpiwajom. Czysto okrutnie, bezbłędnie bezwzględnie, mocno, aż ciary idom. A ja - co? Nierówno, ale za to nieczysto. Cóż, "nie jestem solistą, nie śpiewam za czysto", ale w końcu "śpiewać każdy może".
Za to w Kutnie - okrutnie. Pięknie okrutnie. Truposzczaki w strumieniu białego światła latarki, dymy, tańce dzikie - słowem, było piknie. Świetna impreza, pokazująca, że poezja to ogromna, żywa, potrzebna wartość. Rzecz. Sprawa. Bardzo udał nam się Gabinet Luster. A pani doktór Joanna rozkręca się ze spektaklu na spektakl. Teraz naszym celem i marzeniem jest zagranie Gabinetu w Łodzi, w Teatrze Małym w Manufakturze. Województwu też się coś od życia należy. Do roboty.
Subskrybuj:
Posty (Atom)