poniedziałek, 22 lipca 2013

"da się!"


    No i da się! Da się na ulicy i w galeriach handlowych grać i czytać poezję. Bo tak naprawdę nie liczy się, skąd przychodzisz, ale dokąd zmierzasz. Czy znajdziesz w sobie dość woli i odwagi, by uznać, że to, co myślisz, to co robisz i czujesz, jak to wyrażasz, jest ważne, może być piękne i warto tym dzielić się z innymi? To, czy coś jest wartościowe, zależy od Ciebie, a nie od tego, czy napisano o tym w Wikipedi, na Onecie, ile ma wejść na Youtube albo fb. Jeśli Ty się zatrzymasz, będę śpiewał i pisał tylko dla Ciebie. Jeśli nie, to żałuj. Będziemy wtedy grać i śpiewać, bo żyjemy po to, dzięki temu, tak właśnie. To nasza misja. Oczywiście, są ważniejsze sprawy w życiu. Samo życie, chociażby.


   Poniżej pewien tekst zaczerpnięty z fb, kopiuję jego treść, bo nie jestem fb-kowiczem i znam tylko taki sposób. Poza tym to ma znamiona rozmowy i prawdziwego kontaktu z wami.

"SKRZYPEK NA STACJI METRA
tłum. AspenTrees78
W waszyngtońskim metrze usiadł pewien człowiek i zaczął grać na skrzypcach. Był mroźny styczniowy poranek. W ciągu około 45 minut zagrał 6 utworów Bacha. Szacuje się, że w tym czasie, 1.100 ludzi przeszło przez stację metra udając się do pracy.
Po upływie trzech minut pewien pan w średnim wieku zauważył, że gra jakiś muzyk. Zwolnił kroku i zatrzymał się na parę sekund, po czym pośpiesznie ruszył dalej, aby nie zakłócić swego harmonogramu dnia.
Minutę później skrzypek otrzymał pierwszego dolara: jakaś kobieta rzuciła mu go do futerału i poszła sobie dalej, nie zatrzymując się.
Kilka minut później jakiś człowiek oparł się o ścianę, aby posłuchać gry, ale zaraz potem spojrzał na zegarek i odszedł. Najwyraźniej był już spóźniony do pracy.
Osobą, która poświęciła skrzypkowi najwięcej uwagi, był 3-letni chłopczyk. Jego matka kazała mu się pośpieszyć, ale chłopczyk zatrzymał się, aby jeszcze spojrzeć na skrzypka. W końcu popchnęła go mocno; chłopiec ruszył z miejsca, ale cały czas odwracał głowę. Takie samo zachowanie powtarzało się u kilkunastu innych dzieci. 
Wszyscy rodzice, bez wyjątku, kazały im iść dalej.
Podczas 45 minut gry, tylko 6 osób zatrzymało się na chwilę. Około 20 dało mu pieniądze, potem jednak odeszło, nie zwalniając kroku. Zebrał 32 dolary. 
Kiedy przestał grać i zapadła cisza, nikt tego nie zauważył. Nie było oklasków, ani żadnych słów uznania.
Nikt nie wiedział, że owym skrzypkiem był Joshua Bell, jeden z najbardziej utalentowanych muzyków świata. Zagrał właśnie kilka najtrudniejszych utworów, jakie kiedykolwiek zostały skomponowane, na skrzypcach wartych 3,5 milionów dolarów.
Dwa dni wcześniej, wszystkie bilety na koncert Joshuy Bell'a w Bostonie zostały wyprzedane. Średnia cena biletu wynosiła 100 dolarów.
To jest prawdziwa historia. Joshua Bell, grający incognito na stacji metra, brał udział w eksperymencie społecznym zorganizowanym przez Washington Post. Eksperyment dotyczył percepcji, gustu i ludzkich priorytetów. Zagadnienia brzmiały: Czy w pospolitym otoczeniu i o niesprzyjającej godzinie potrafimy ujrzeć piękno? A może przestajemy je doceniać? Czy potrafimy dostrzec talent w nieoczekiwanym miejscu?
Jeden z możliwych wniosków płynących z tego eksperymentu może brzmieć:
JEŚLI NIE MAMY CZASU, ABY ZATRZYMAĆ SIĘ I POSŁUCHAĆ JEDNEGO Z NAJLEPSZYCH MUZYKÓW ŚWIATA, GRAJĄCEGO NAJLEPSZĄ MUZYKĘ, JAKĄ KIEDYKOLWIEK SKOMPONOWANO, TO ILE INNYCH RZECZY NAM UMYKA?"

   A w sobotę graliśmy na Rynku Trybunalskim, a może "w" Rynku, bo takie zapisy widziałem. Było super. To wyzwanie, które chłopaki podejmują razem ze mną. Dziękuję wam za to. Nie jest łatwo grać i mówić takie rzeczy, kiedy ludzie zajadają pizzę, popijają truny i opowiadają kawały. Macie jaja, powiem wam, chłopaki. Mamy jaja.

http://www.youtube.com/watch?v=AtJJqYeUepE&feature=c4-overview&list=UUOPhtsgbUi_CNnNOuBGnyqw

poniedziałek, 15 lipca 2013

"zapraszamy"

A więc mamy logo. Wygląda tak:


   A w piątek zapraszamy wszystkich do Galerii Olimpia w Bełchatowie. Na 18:30. Zobaczymy, jak poezja w naszym wydaniu i oprawie muzycznej "meakulpy" sprzeda się na ulicy, bo tak chyba można określić - w pozytywnym tego słowa znaczeniu - warunki w galerii. Ludzie chodzą w tę i w tę. Zakupy. Rozmowy. Ciacho. Kawa. Dzieciaki, siku, kupa, ten ma dosyć, temu brakuje w portfelu, lekki chaos i panika w oczach. A tu myk, ktoś gra i śpiewa. Prawdziwy street. Tyle, że pod dachem, w komfortowych warunkach, można grać nawet zimą. Może to dobry pomysł? Zobaczymy. Zapraszamy.

   A w sobotę, o 20:00 gramy na rynku w Piotrkowie Trybunalskim. To znaczy, nie tam, gdzie sprzedają auta i rowery z Holandii. Bez przesady. W centrum Piotrkowa, wśród pięknych kamienic. Wreszcie. Tam się rodziłem (piotr), tam spędziłem wiele cudownych i okropnych chwil. Bardzo chiałem zagrać w Piotrkowie. Marzy mi się jeszcze postawienie tam "Gabinetu", ale wszsytko w swoim czasie. Zatem - do zobaczenia.