poniedziałek, 4 lutego 2013

"nowosłowie"

Taka na przykład "mendalność". Co to takiego? Mentalność mendy. Znamy? A jakże!
Staję w markecie w kolejce do kasy. Kilkanaście osób przy jednej, przy drugiej, trzeciej. Bez szans. Każdy patrzy niecierpliwie na panie przesuwające przed skanerem różne towary.
- Proszę do drugiej kasy - słyszę z boku, lekko za plecami. Do pustej kasy idzie wezwana dzwonkiem dziewczyna. Z kolejki obok, z samego końca rzuca się w stronę "dwójki" stary dziadek, na oko z osiemdziesiąt pięć lat, z chlebem i kalafiorem w rękach. Trafia mnie suchym łokciem w żebra i staje przy gumie. "Current leader".
Tuż za nim lokuje się mały chłopak.
- Mamo, mamo, tutaj!
W zasadzie powinien stać na końcu, dopiero podeszli. Rozglądam się, bo wydaje mi się, że do szczęśliwej dwójki muszą podejść ci, którzy stali przede mną. Ale gdzie tam! W walce o trzecie miejsce zderzają się ze sobą dwie kobiety. Warczą. Zaczną gryźć. Czekam, niech się wszystko ustali, i tak zyskuję kilka lokat. Podsuwam się wreszcie, ale wtedy z kolejki do siódemki, z samego końca, wciska się przede mnie, gniotąc mi stopę, wózek pełen zakupów. Odwracam się.
- Chyba jakieś zasady obowiązują - mówię, sycząc z bólu.
- No, bo pan się tak zastanawia - burczy do mnie kobieta, ustępując mi niechętnie.
To właśnie jest "mendalność".
Albo syf pod oknami bloków. Co trzeba mieć we łbie, żeby wyrzucać przez okno śmieci. W dodatku z wieżowca. Flaszki. Puszki. Chleb. Stare mięso. Kości. A ostatnio zobaczyłem pod blokiem dwie choinki. To taka nowa tradycja. Na rozmnożenie. Chrześcijaństwa. Dobra.
I "mendalność" właśnie.
Następnym razem o "patridiotyzmie".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz